Priv. Weronika
Szłam ulicą, deszcz uderzał o chodnik, całe miasto wydawało się dziwnie…
ponure, zwykle tętniące życiem ulice przycichły, Mijałam knajpki zapełnione
roześmianymi ludźmi. Biło od nich ciepło. Byli zadowoleni ze swojego życia, czy
może po prostu świetnie udają? Chowają smutek, strach i bezradność za maską
uśmiechu i opanowania i tylko butelka soju daje im chwile odetchnienia. Kiedy
mają zamroczony umysł serce daje o sobie znać Przypomina, że też istnieje.
Wykorzystuje chwile słabości rozsądku i każe płakać, śmiać się i żyć. Moje
właśnie zaprowadziło mnie w wielkie kłopoty. Nigdy go nie wiązałam. Pozwalałam
mu się rządzić. I jak widać skończyło się to tak jak zwykle. Zawsze muszę
cierpieć przez konsekwencje czynów serca. Ale co jest lepsze zagłuszać jego
głos pracą….. czy też pozwolić mu na wszystko. Przecież w obu przypadkach będzie
się cierpieć i żałować. Podobno najbardziej bolą słowa niż czyny. To znaczy, że
rozum jest gorszy? Czy też może to serce każe nam mówić a potem zapadać się w
rozpaczy? Osądzamy serce za każdy głupi czyn, tłumaczymy się uczuciami i
słabościami. A co jeśli te słabości wynikają nie z serca tylko z rozumu.
Dlaczego tak łatwo zrzucamy winę na coś, co nami nie jest? Czy to ma sens?
Kiedy serce mówi tak, a rozum mówi nie…. Co wybrać? Kiedy w tym świecie nie ma
półśrodków. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w barze i kończyłam już 2
butelkę. Sama. Tak chyba lepiej. Zawsze byłam sama, modliłam się o zmianę, ale
kiedy ona nastąpiła nie potrafię wybrać. Trójkąty miłosne są fajne w dramach,
kiedy widz wybiera swój paring i komentuje decyzje głównej bohaterki jeśli wybierze
nie tego, któremu kibicowaliśmy. Dlaczego nie ma kogoś kto by powiedział co
wybrać? Jak żyć? Czemu nie ma instrukcji do życia? Po co mi wolna wola skoro
nie potrafię z niej odpowiednio korzystać? Nie wierze w przeznaczenie, ale
coraz bardziej przekonuje się do fatum. W moim świecie jest jedno i nie chce
zniknąć. Utknęłam między złem a większym złem. Czy właśnie tak czuli się moi
rodzice? Czy tata kiedy wszyscy kazali mu wybrać rozsądek cierpiał po wybraniu
serca? A co jeśli wybrał by rozsądek? Czy byłby bardziej szczęśliwy niż jest?
Czym jest szczęście? Czy życie polega na wiecznym poszukiwaniu odpowiedzi? A co
jeśli jej nie ma? A jeśli jest? I to w dodatku leży pod nosem, i żeby ją poznać
wystarczy się pochylić? W końcu „korona mi z głowy nie spadnie” jeśli się
pochyle. Czy duma jest naprawdę najgorsza? Dlaczego?.....
- Przepraszam, już zamykamy. Wezwać taksówkę dla pani?- Spytała kobieta
po 40. Uśmiechnęłam się do niej.
- Nie dziękuję, pociągnę sama swoje życie, przecież nikt za mnie nie
będzie walczył jeśli ja sama tego nie zrobię.- Chciałam już wstawać kiedy
kobieta usiadła naprzeciwko mnie i powiedziała.
- Samotna walka zawsze prowadzi do klęski. Dlatego mamy uczucia, aby
tworzyć więzi, które pomogą nam walczyć. Samotny rycerz nie pokona smoka, ale 2
może już mieć szanse aby przeżyć. Kiedy jest ich 3 będą w stanie go zranić,
jeśli ich liczba się zwiększy szanse rosną. A przy całym wojsku mogą go
pokonać. Współpraca nie istniała by w świecie pełnym myślicieli i „mądrych”
ludzi. Jeśli wszyscy byli by tacy sami to nikt nie był by inny. Nie próbuj
walczyć z sercem, bo to jest walka przegrana. Przegrana już na samym wstępie.
Ucieczka tylko zwiększa problem, a co się z tym wiąże, jego konsekwencje.
Dlatego trzeba walczyć, aby później nie żałować tego, że nie zrobiło się nic. A
do walki potrzebni są towarzysze. Kiedy twierdzisz, że nikogo nie potrzebujesz
to wbijasz sobie miecz w brzuch. A ranny żołnierz szybko pada. Umiera zanim
rozpocznie się walka.- Po czym odeszła. Pomimo, ze nic jej nie powiedziałam to ona
rozwiała wszelkie moje wątpliwości. To jest odpowiedź, której szukałam.
Wstałam, położyłam na stole pieniądze i wyszłam. Deszcz przestał padać. Kiedy
byłam w budynku zdążyłam już wyschnąć, dlatego jesienny wiatr tak bardzo mi nie
przeszkadzał. Szczelniej zapięłam bluzę i szłam tam gdzie zaprowadzi mnie
serce. Kiedy zawiał silniejszy wiatr poczułam zapach męskich perfum. Dochodził
on z bluzy. W tym momencie przypomniałam sobie, ze wciąż mam na sobie bluzę
Hoyi. Teraz poczułam kłucie w sercu. Jego słowa odbiły się echem w mojej głowie
„Umawiasz się z jednym, a biegniesz jak na zabicie do drugiego”, „a nie
przecież już zerwaliście”. Czy to tak naprawdę wygląda? Woohyun, przepraszam.
Musiałam cię zranić. Zrobiłam to już przy naszym pierwszym spotkaniu. Zawsze
wszystkich pouczam, ze nie można oceniać kogoś, kogo się nie zna. A ja już
pierwszego dnia nazwałam go rozpieszczoną gwiazdeczką. A on pomimo tego chciał
się ze mną umówić. Jak idiotka bawiłam się jego uczuciami kiedy miał załamanie.
A jedyne co do niego czułam to….. no właśnie czy ja w ogóle coś do niego
czułam? Poprawka czy ja nadal coś do niego żywię? Czy moje serce bije mocniej
kiedy o nim myślę? Przepraszam, ale to chyba nie to co powinnam czuć. W takim
razie czy teraz będę musiała mu to powiedzieć? Nie chcę go ranić, bardziej niż
to robiłam. A co jeśli z nim zostanę, siebie też nie chcę ranić. „nie ma
półśrodków”?..... Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Doszłam do jakiegoś parku. Nie
mam zielonego pojęcia gdzie jestem. Zimna nie czuję. Jestem zbyt pijana aby coś
czuć. Usiadłam na ławce. Telefon sam wpadł mi w ręce. Ręka sama wybrała numer.
Dwa sygnały… trzy…. I usłyszałam jego głos. Delikatny jak zawsze. Słyszałam tę
ekscytację kiedy mówił. Jednak mi nie było do śmiechu. Musiałam z nim
porozmawiać…. I to na poważnie. Serce mi przyspieszyło. Czy to jest strach?
Wzięłam głęboki oddech. Cisza między nami gęstniała.
- Musimy porozmawiać. Nie chcę tego robić przez telefon, ale to jest
jedyna szansa, póki mam odwagę.- Kolejne westchnięcie.
- Wszystko w porządku? Nie brzmisz za dobrze. Coś się stało?
- Nic mi nie jest!- Krzyknęłam, nie wiem dlaczego, ale z oczu łzy same
zaczęły mi lecieć potokami.
- Czy ty jesteś pijana?- Spytał spokojnie.
- Więc to chyba oznacza, że będę szczera prawda? A prawda jest taka, ze
cię przepraszam. Przepraszam za bycie
cholerną egoistką, przepraszam, że to właśnie ja jestem tą idiotką, która
zrujnuje twoje życie. Przepraszam, że to przez mnie….- Zawiesiłam się, dławiłam
się łzami, słyszałam jego przyspieszony oddech. Wiem, ze on też cierpi, ale też
wiem, że to minie i znów będzie szczęśliwy. Nie pozwolił mi dokończyć.
- Nie mów tego!- Krzyknął. Zapewne cała dzielnica go słyszała.- Błagam
cię nie mów! Nie jesteś trzeźwa. Nie myślisz tak. Gdzie jesteś? Zaraz do ciebie
przyjadę…. Zaczekaj na mnie, błagam….. nie odchodź.- Kiedy wymawiał te ostatnie
słowa słyszałam jego płacz. Jednak jeśli teraz się ugnę to zawsze tak będzie.
- Wybacz, nie chcę cię dłużej ranić…… żegnaj.- Powiedziałam po czym się
rozłączyłam. Podkuliłam nogi pod brodę i zaczęłam płakać. Z każdą chwilą coraz
to głośniej. Jednak im więcej łez wypływało to czułam jak ciężar spada z mojego
serca. Czy żałuję? Oczywiście, że tak. Ale wiem, że jeśli bym tego nie zrobiła
żałowałabym bardziej. Wybacz Woohyun, ale nie chcę cię już ranić. Na pewno dasz
sobie radę. Wierzę, że szybko o mnie zapomnisz i będzie tak jak wcześniej. Nie,
inaczej. To praca będzie kazała ci zapomnieć. Obiecuje ci, że kiedyś będziesz
szczęśliwy, z kimś kto na ciebie naprawdę zasługuje. Wybacz….. W końcu łzy
przestały lecieć. Teraz jeszcze jedna rzecz. Hoya….. to też muszę zakończyć.
Zanim będzie tak jak z Woohyunem. Unikanie go mi nie pomoże. Będę musiała
porozmawiać z nim osobiście. Ale najpierw. Wybrałam kolejny numer.
- Halo?- Usłyszałam zaspany, damski głos.
- Asia?- Łzy znów leciały bez opamiętania, i nie miałam zamiaru ich
powstrzymywać.
Priv. Asia
Obudziło mnie dzwonienie telefonu. Całkowicie zaspana odebrałam nie
sprawdzając kto to.
- Halo?- WOW mój głos jest bardziej zaspany niż ja.
- Asia?- Kiedy usłyszałam jej głos cała zamarłam. Ostatnim razem kiedy
płakała rozważała opcję skoku z mostu.
- Gdzie jesteś?!- Prawie krzyknęłam. Jej płacz działał na mnie
pobudzająco. Już nawet nie myślałam o tym aby spać. Coś się wydarzyło. I
Bardziej niż bardziej poważnego.
- Nie wiem, w jakimś parku.- Odpowiedziała, jej głos coraz bardziej się
załamywał. Wyskoczyłam z pod kołdry i zaczęłam się ubierać z prędkościom
odrzutowca.
- Jak tam wygląda?!- Spytałam, prawie przewracając się na ziemie, skacząc
na jednej nodze.
- Są drzewa i…… most, tryska wodą.- Pociągnęła nosem. Most z wodą? Już
wiem!
- Czekaj tam na mnie! Nigdzie się nie ruszaj!- Krzyknęłam po czym
wybiegłam z domu. Narzuciłam na siebie tylko jakąś cienką kurtkę, mam nadzieję,
że nie zmarznę. Nie miałam czasu czekać na windę więc zbiegłam po schodach. W
holu panowały pustki. Recepcjonistka przysypiała oparta o łokieć. Kiedy wyszłam
z budynku zwiększyłam obroty. Biegłam jak najszybciej umiałam. Kiedy dobiegłam
na miejsce szukałam miejsca gdzie ona jest. W końcu ją zauważyłam. Siedziała
skulona na ławce. Usiadłam obok niej i przytuliłam ją. Była cała zimna. I
śmierdziała alkoholem. Czyli naprawdę grubo. Siedziałyśmy w ciszy przez chwilę.
W końcu zaczęły mną cząść dreszcze. Postanowiłam, ze zmuszę ją do wstania.
Udało się bez żadnych problemów. Skierowałam nas w stronę przystanka. O ile mi
wiadomo to powinno cos teraz jeździć. Usiadłyśmy na ławce przystankowej.
Dopiero kiedy usiadłyśmy w autobusie zaczęła mówić. Już się bałam, ze nic nie
powie.
- Zrobiłam dobrze, prawda?- Nie wiem za bardzo co mam jej odpowiedzieć.
Nie znam sytuacji. Słuchałam dalej.
- Przecież jeśli nic nie czujesz to nie powinieneś udawać i przez swój
egoizm pozwalać komuś cierpieć. Prawda? On będzie szczęśliwy bez mnie. To
dlaczego czuję się jak ostatnia idiotka?- Nie za bardzo wiem co mam powiedzieć.
Westchnęłam. Wiem, ze czeka na odpowiedź a jeśli nic nie powiem to tylko
bardziej się zamknie.- Pamiętasz jak mówiłaś mi, ze twoi rodzice byli egoistami
bo odeszli od wszystkich i zaczęli żyć na własny kredyt? Przepraszałaś mnie, że
moja mama przez nich cierpiała. Ale wiesz, że prawda jest inna?- Spojrzała na
mnie zdziwiona.- Moja mama nie kochała twojego ojca, no może na początku tak.
Ale później była szczęśliwa, że z nim nie została. To, że twój ojciec miał odwagę
powiedzieć jej STOP, pomogło jej dalej żyć. Jeśli by tego nie zrobił nie tylko by ranił mamę,
ale też siebie. Bo co to za życie, w którym udajesz szczęśliwą kiedy naprawdę
cierpisz? Może na początku jest ból i nie można tego zrozumieć to tak naprawdę
na końcu obie strony są szczęśliwe. Są szczęśliwe, ze miały odwagę to zakończyć
w odpowiednim momencie. Zanim sprawy zaszły za daleko. Jeśli pytasz się czy
postąpiłaś słusznie to masz rację, nie pewność czyni z nas ludzi. Ale pewność
dodaje odwagi. Jesteś empatyczna, to się ceni, ale pamiętaj, że masz też
innych, którzy chcą abyś na nich też polegała. Nie rób wszystkiego sama kiedy
masz armie pomocników.- Uśmiechnęłam się do niej. Przytuliła mnie. Jak zwykle
sypie dobrymi radami na prawo i lewo a sama się do nich nie stosuję. Chyba sama
też powinnam, choć do jednej się zastosować. A zaczną od przyjaciela. Werka już
prawie przestała płakać. Nie żałować decyzji? Powinnam porozmawiać z ojcem o
ślubie. Szkoda, że z mamą straciłam kontakt, może gdybym wybrała ją tak jak
chciałam nie byłabym teraz zmuszana do ślubu z obcym facetem. Byłam egoistyczną
i zachłanną na pieniądze dwunastolatką. Tak to jest coś czego żałuję. Muszę
poszukać pomocy, a jedyna jest w mojej mamie. Ciekawe ile kosztuje detektyw w
Koreii i czy szukają w Europie? Z autobusu wysiadłyśmy już spokojniejsze.
Weszłyśmy po cichu do mieszkania. Odprowadziłam Weroniką do pokoju i
dopilnowałam, że zasnęła w łóżku a nie na parapecie, jak to chciała zrobić, po
czym sama wróciłam do krainy snów. Ale nie na długo bo 2h później zadzwonił
budzik. Aaaaaaaaaaaa! Olewam to! Idę spać! Za dużo myślenia jak na 24h jutro
pójdę.
Priv. Klaudia
Siedziałam w kuchni, kiedy usłyszałam jak Asia wychodzi z domu nie mogłam
zasnąć dopóki ona nie wróci. Może i wyglądam na nieogarniętą i nie przejmującą
się nikim niż końcem własnej dupy, ale tak naprawdę martwię się o wszystkich.
Zwłaszcza o przyjaciół. Mijały godziny a ona nie wracała. Z nudów zaczęłam sprzątać kuchnię. Najpierw
były to tylko naczynia, ale potem skończyło się to na szorowaniu płytek cifem i
szafek. Nawet ściany lśniły. Naprawdę się martwię. Jest już 3 rano a jej nie
ma. Wiercenie w brzuchu powiększało się z każdą minutą. Tykanie zegara odbijało
się echem w ojej głowie. Nagle zamieniło się w gwar ludzkich głosów. Przed
oczami miałam scenę z restauracji. Kiedy Gyu mówi mi o swoich uczuciach. Moment
kiedy grałam z nim na konsoli (tak na prawdę to świetnie się wtedy bawiłam,
szkoda, ze wcześniej nie zwróciłam na to uwagi), moment kiedy pierwszy raz go
zobaczyłam. Jego wzrok kiedy na mnie patrzy. Kiedy jego osoba dawała mi
poczucie bezpieczeństwa w ciemnym schowku. Widziałam jego uśmiech…. [sorki
za nastrój, ale pisałam to słuchając Eyes, nose, lips Taeyanga] serce mi
przyspieszyło, uśmiechnęłam się sama do siebie. Czyżbym coś czuła? Usłyszałam
szepty Weroniki i Asi z korytarza. Kamień z serca mi spadł. Wróciły. Widziałam
jak przechodzą obok kuchni. Płakały? Nie muszę widzieć ich twarzy z bliska aby
to stwierdzić. Poszły spać. Siedziałam jeszcze tak przez chwilę. Wstałam z
ziemi i poszłam do siebie. Usiadłam na łóżku. Kiedy zamknęłam oczy zobaczyłam
jeszcze raz jego uśmiech, a zaraz po nim zadzwonił budzik. Uśmiechnęłam się
sama do siebie. Wyłączyłam go aby nikogo nie budzić, Chwilę później słyszałam
jak dzwoni budzik w pokoju Samuela i Asi, ale obydwoje je wyłączyli i cisza. To
znaczy, że olewają dzisiejszy dzień. Spoko ja w sumie też jestem śpiąca. A
jakby nie patrzeć to jesteśmy to od….. ile to już będzie? 5 miesięcy? To znaczy,
ze za 5 wracamy do Polski. A my jeszcze
nie widzieliśmy miasta w całej jego okazałości. Wale oceny i tak to jest nasz
ostatni rok szkolny. Idę spać, później wszystkich zabiorę na dłuuuuuuuugi
spacer. Będziemy zawiązać nasze relacje.
Priv. Weronika
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy, ale spokojnym sercem. Kiedy
spojrzałam na telefon miałam z 20 nieodebranych połączeń od Woohyuna.
Przypuszczam co może teraz czuć. Powinnam spotkać się z nim osobiście i musimy
porozmawiać na spokojnie. Na pewno nie jest mu łatwo. Czy to samolubne, ze ja
czuję się świetnie a on cierpi? Wyczołgałam się z łóżka i poczłapałam do
kuchni. Nie sadziłam, ze to jest możliwe, ale lśniła jak w tych reklamach
środków czystości. No spoko. Wstawiłam czajnik na gaz i zasypałam 4 kawy. Wiem,
ze oni tez tu są i w dodatku śpią. Z nudów zrobiłam im śniadanie. Zaniosłam to
wszystko do salonu. Włączyłam TV i czekałam aż któreś z nich ruszy dupę. Jak na
zawołanie wszyscy się zeszli. Zaczęli jeść nie patrząc na pozostałych. Ok.
Jedliśmy w ciszy (no nie dosłownej bo grał telewizor). W końcu Klaudia się
odezwała. Wyjechała z propozycjom zwiedzania miasta. Zgodzili się wszyscy.
Nawet ona była zdziwiona, że poszło jej tak łatwo. Po śniadaniu każdy poszedł
do swojego pokoju przyszykować się do wyjścia. Około godziny 14 wyszliśmy całą
zgrają. Najpierw poszliśmy na Hongdae porobić zakupy itp. Na całe szczęście w
tygodniu nie ma tu aż tak dużo ludzi. No przynajmniej zagranicznych bo
Koreańczycy codziennie tu przychodzą całymi gromadami. Kiedy zgłodnieliśmy
znaleźliśmy jakąś przyjemną miejscówkę gdzie sprzedawali tylko serniki. Ale
każdego rodzaju. Jakżebyś sobie nie wymyślił takie dostałeś. W sumie
zaciekawiła mnie pozycja z sernikiem o smaku zielonej herbaty z kandyzowaną
czerwoną fasolą. Pokusiłam się i nie żałuję. Był pyszny. Kiedy zjedliśmy
poszliśmy do parku tam gdzie wczoraj byłam z Asią i czekaliśmy na pokaz wodny.
Porobiliśmy mnóstwo zdjęć. To nas bardzo zbliżyło do siebie. Około godziny 21
postanowiliśmy powrócić do domu. Jednak zamiast oglądania TV postanowiliśmy
zagrać w Monopoly. Gra zeszła nam do 3 nad ranem, a raczej by tyle to trwało
gdyby nie fakt, że każdy zasnął. A co poradzić kiedy podłoga przyjemnie grzeje?
Dzisiejszy dzień mogę uznać za najlepszy przez cały nasz pobyt w Korei.
Obudziłam się jak jeszcze było ciemno. Miałam trochę obolały kręgosłup więc
poszłam spać do swojego łóżka. A i tak pewnie zaraz zadzwoni mi budzik. Nie
myliłam się zbyt mocno. Ale nie byłam zmęczona czy coś. Kiedy szłam do łazienki
to w salonie już nikogo nie było. Z kuchni można było słychać standardową
kłótnię rodzeństwa. Uśmiechnęłam się na samą myśl. Oni chyba by nie byli sobą
gdyby się nie kłócili. Kiedy chciałam wejść do łazienki to akurat z niej
wychodziła Asia, już ubrana w mundurek szkolny.
- Poczekałabym z 5 min. Zanim bym tam weszła.- Powiedziała po czym
odeszła. Aha fajnie wiedzieć. Wróciłam do pokoju i spakowałam plecak. Zabrałam
mundurek i poszłam do kibelka. Umyłam się i przebrałam po czym poszłam do
salonu na śniadanie, które oczywiście zrobiła Klaudia. Kiedy zjedliśmy
zeszliśmy do garażu i czekaliśmy na samochód. Podjechał. Za kierownicą siedział
ten sam staruszek co zawsze. Wszyscy weszli więc ja też chciałam kiedy
usłyszałam głos….. prezesa…. Ups nie dobrze. Odwróciłam się i ukłoniłam na
powitanie.
- Weronika dzisiaj nie pojedziesz do szkoły. Mam dla ciebie ważne
zadanie, ale to powiem ci w biurze.- Pomachał reszcie i zabrał mnie do swojego
biura. O kurde czy to ma związek z Woohyunem? Oby nie. No niby mam w planach z
nim porozmawiać itp., ale nie teraz. Nie jestem jeszcze gotowa! Kazał mi
usiąść.
- Herbaty, wody, może kawy?- spytał spokojnie.
- Nie dziękuje- Odpowiedziałam z uśmiechem. Nie jestem pewna o co chodzi.
To jest jakiś test jak na rozmowie kwalifikacyjnej? Nalał sobie kawy do
filiżanki i usiadł naprzeciwko mnie.
- Nie stresuj się to nic strasznego.- Uśmiechnął się. Im częściej się tak
uśmiecha tym bardziej się go boje. O co mu chodzi?!- jak wiesz niedługo kończy
się wasza wymiana, od waszych nauczycieli dowiedziałem się, ze jesteś zdolną
uczennicą.- Zaraz co? No chyba mówili na odwrót. Na pewno mnie z kimś pomylili.
Ja i dobra uczennica?- Z nagrań też wiem, ze masz mocną barwę głosu.- Zrobiłam
wielkie oczy, czy on mówi o tym o czym ja myślę? Do czego ty brniesz człowieku?-
Co ty na to aby podpisać umowę na trainee?- czyli to jest to o czym myślałam.
Diabeł chce moją duszę i pewnie zaraz będzie kazał mi podpisać cyrograf.-
Oczywiście nie musisz teraz odpowiadać, ale chciałbym abyś się nad tym
zastanowiła. W przyszłym roku planuję utworzyć projekt z trainee. Nie
gwarantuje, że coś z tego wyjdzie, ale to może być szansa dla ciebie. Pomyśl o
tym jak o propozycji wujka.- Ponownie się uśmiechnął. Ja tylko pokiwałam głową,
ze zrozumiałam. Położył przed mną plik papierów. Domyślam się, ze to jest
umowa.- To jest wzór umowy jaką podpisujemy z trainee. Przejrzyj ją i daj mi
jeszcze dzisiaj odpowiedź. Co ty na to?- Znowu ten uśmiech, czy on to długo
ćwiczył? Kiwnęłam ponownie głową.- Dobrze, możesz już wyjść. Daj mi znać przed
północą. Do zobaczenia.
- Do widzenia.- Pokłoniłam się po czym wyszłam. Ta
umowa ma z 10 stron. Ciekawe czy oni to czytają czy po prostu podpisują bez
żadnych ale. Ale z drugiej strony i tak nic nie mogę zmienić w umowie więc co to
za różnica czy ją przeczytam czy też nie? Poszłam do kafeterii. Położyłam torbę
na ziemi i zaczęłam czytać pakt z diabłem. Takie niepozorne 10 stron. Ludu
więcej wymagań i obowiązków niż praw jest w konstytucji. Czuję, ze będzie to
długa lektura.
Ok, mam nadzieję, że comeback się podobał.
Wiem, ze jest bardzo filozoficzny, ale tak jakoś wyszło.
Słuchałam Taeyanga pisząc (co można zauważyć czytając), więc jest jak jest.
Teraz tylko wyczekujcie czwartkowego opowiadnia.
ok, jest abs.... a co myślą o tym fanki? -->
Do zobaczenia!
~Rosa~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz