wtorek, 24 listopada 2015

my INFINITE story pt. 12


Priv. Oliwia

-Halo?
- Gdzie ty do jasnej cholery jesteś?! Wczoraj się odłączyłaś i nawet nie dzwoniłaś gdzie jesteś! Ja tu od zmysłów odchodzę! Oliwia nie jestem tylko twoją trenerką, ale też przyjaciółką. Jaka ty jesteś nie odpowiedzialna!
- Sulli, uspokój się, zaraz ogłuchnę. Sama nie ogarniam co się wczoraj wydarzyło. Poszłam do klopka i was już nie było jak wróciłam. Spotkałam jakąś polkę i przenocowałam u niej. Nie dzwoniłam bo roaming drogi, kupiłam sobie nowy koreański numer. Jeśli chcesz po mnie przyjechać to jestem w takim dużym szklanym budynku Woollim ent.
- Jesteś niesamowita, wiesz? A jeśli by to była jakaś psychopatka? Jak mogłaś tak po prostu do niej pójść? Woollim ent? Daj mi 30 min zaraz tam będę. I jedziemy od razu na trening. Jutro jest pierwszy etap konkursu. Pa!- I rozłączyła się wkurzona. Wiem, że mam problemy z koncentracją i etc. No, ale bez przesady po co ta bura? Rzeczywiście już po 30 min była na miejscu. Nie odzywała się do mnie przez całą drogę. Yyyyyy a ja się nie pożegnałam, ani nic. No, ale jak miałam to zrobić skoro oni są w szkole? Powiedzmy, że mam wymówkę. Kiedy dojechałyśmy na miejsce okazało się, że nasza sala do treningów jest z 4x większa od tej z Polski. Profesjonalizm było czuć już 2 ulice wcześniej. To nasze pomieszczenie w Polsce się nie umywa do tej Sali. Albo raczej hali. Wkurzona Sulli dała mi niezły wycisk i coś czuje, że jutro to będą problemy aby z łóżka wstać. Która jest w ogóle godzina? 22? Co?! Jak ten czas szybko leci. Ale jestem śpiąca, zaraz zasnę tu na ziemi. Choć w sumie nie jest to zły pomysł, jest tu dość wygodnie.

Priv. Weronika

- Sory…. Spóźniłam się!- Powiedziałam ledwo słyszalnie, zasapanym głosem. Ledwo łapałam powietrze. Biegłam bez przerwy przez 3km. Może to nie jest zbyt wielki wyczyn, ale dla osoby bez kondycji to jest jak olimpiada. Zaraz wypluje płuca. Nie mogę oddychać. Oparłam się ręką o mur próbując wyrównać oddech. Hoya zachowywał się jakby mnie w ogóle nie zauważył. A przecież to on sam kazał mi tu przyjść. Napisał: „ Bądź zaraz na dachu szkoły…… grawitacja na takiej wysokości ma dość dziwnie duże przyciąganie”. Nie powiem pobiegłam bo bałam się, że to 2 zdanie świadczy o jego zamiarach. O tym, ze zamierza skoczyć. Jednak jak widać pomyliłam się. On Se siedzi w najlepsze i nawet mnie nie widzi. Kto mu dał prawo do zabawy na ludzkich uczuciach? W końcu pan szanowny zechciał spojrzeć na mnie. Zmierzył mnie wzrokiem. Serio jeśli teraz powiesz coś odnośnie mojego wyglądu to przysięgam źle się to dla ciebie skończy! Uśmiechnął się drwiąco i prychnął. No i już leci pocisk.
- Umawiasz się z jednym, a biegniesz jak na zabicie do drugiego.- Że co proszę?! O co mu chodzi? Z nikim się nie umawiam.- A nie, przecież z nim zerwałaś.- Okey? O co chodzi?
- O czym ty mówisz?- Kolejne prychnięcie. Co on koniem jest, czy co?
- Nie ważne. Przyszłaś.- Lekko się uśmiechnął. W taki no „jestem zadowolony” sposób (nwm jak to opisać). Pociągnął mnie za rękę, tak, ze usiadłam obok niego. Panowała zupełna cisza. Nie za bardzo wiem co się robi w takich sytuacjach. Spojrzałam na swoją rękę, którą on wciąż trzymał. Próbowałam się wyswobodzić jednak to sprawiło, że wzmocnił swój uścisk. Zaprzestałam temu działaniu. Zamierzam jeszcze mieć dopływ krwi do dłoni. Grzmot. Podskoczyłam wystraszona. Nie ze strachu przed burzami, bo je uwielbiam, ale powodu, że się wystraszyłam dźwięku. Zaczęłam wypatrywać piorunów, lub chociaż jakiś błysków. Pojawił się pierwszy a zaraz po nim spadła na ziemie ściana deszczu. Lodowatego deszczu. Jak to jesienią bywa. A ja mądra tylko w sweterku. No niby jak biegłam to było mi ciepło. Ręce i nogi zaczęły mnie piec od zimna. Zaczęłam się niekontrolowanie trząść. Deszcz był tak gęsty, że nic nie można było zobaczyć na odległość 20 cm. Nie chciałam dłużej moknąć. I tak już na 100% jutro, albo i nawet dzisiaj będę chora. Wstałam. Hoya puścił moją dłoń. Zaskoczona spojrzałam w jego stronę. Zrobił to w taki sposób jakby omdlał czy coś. Patrzył w nicość, albo na krople, które miał przed oczyma. Nie wiem na co zoom’ował. Wyglądał jak jakiś filozof w czasie rozkminy na temat sensu życia. Przykucnęłam przy nim. Nasze twarze były na równej wysokości. Chciałam dotknąć jego czoła. Coś mi się wydaje, że nie jest zdrowy. Jeśli to nie grypa to, to musi być niedojebanie mózgowe. Odtrącił moją rękę. Dupek! Idę sobie…… cholera! Czemu jestem taka empatyczna. Teraz przez niego nie mogę wstać dopóki się nie dowiem jak mu pomóc.
- Dlaczego chciałeś abym przyszła?- Przeraziła mnie słabość mojego głosu. Drżenie mojego ciała było tak mocne jak bym miała padaczkę. Spojrzał na mnie. Zdjął swoją bluzę i nałożył mi na ramiona. Pomimo, że to nic nie dało i tylko bardziej mnie obciążyło, to gest sam w sobie był miły. Zszedł z murku i uklęknął naprzeciwko mnie. Teraz nasze twarze dzieliła długość pocky. Podniósł rękę i dotknął  nią mojego policzka.
- Już nie pamiętam kiedy ktoś tak się o mnie martwił. Masz sine usta.- Powiedział po czym delikatnie musnął moje wargi swoimi ustami. Odsunął się.- Przepraszam, chciałem się tylko upewnić.
- W czym?- Spytałam niepewnie. Wciąż czułam ciepło jakie pozostawił na moich ustach.
- Że mam szanse i mogę walczyć.- Walczyć? Informacje nie dochodziły do mnie w normalnym tempie. Były bardzo spowolnione. Czułam się jak zahipnotyzowana. Wstał i pociągnął mnie do góry. Jednak zrobił to tak mocno, że wylądowałam w jego ramionach. Objął mnie. Kiedy schodziliśmy z dachu wsłuchiwałam się w nierówne bicie jego serca. Czy moje też tak przyspieszyło? Coś się wydarzyło. No owszem ostatnio dzieje się dużo cosi w moim świecie. Ale czuje, ze ten coś znaczy. Tylko jeszcze nie wiem co. Jednak jest to tak przyjemnie uczucie, że chce się mu oddać całkowicie. Nigdy jeszcze nic takiego nie czułam. Całkowicie zapomniałam o tym otaczającym mnie zimnie. Dreszcze zniknęły. Jestem teraz tylko ja i to ciepło rozpływające się po każdym kawałku mojego ciała, równo z biciem serca.

Priv. Klaudia

W końcu zrobili nam przerwę. Idę siku.
- Asia choć ze mną do krainy tęczy i jednorożców.- Delikatnie zaproponowałam jej towarzyszenie mi w podróży do klopka. Kiwnęła głową na zgodę a Samuel patrzył na nas jakbyśmy były z innego świata. Wera dostała sms’a. Mówiła, ze to pilne i musi lecieć. Po czym wyleciała jak strzała. Ciekawe o co chodzi? Gdyby nie ten pęcherz to bym poszła za nią. Niestety wc musiał być zamknięty na naszym piętrze i musiałyśmy iść na piętro wyżej. Siedziałyśmy tam trochę dłużej niż byśmy potrzebowały, ale znalazłyśmy fajny temat do obgadania. A przy suszarkach do rąk jest tak przyjemnie ciepło. W końcu postanowiłyśmy wyjść z tam tond. Po drodze wpadłyśmy na grupę ludzi. Ja dosłownie miałam zderzenie czołowe z…… Nosz kurde co on tu robi?!
- O hey dziewczyny, co wy tu robicie?
- Miałam cię o to samo zapytać chomiku.
- My tu pracujemy.- Odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.- A wy?
- Trenujemy.- Asia weszła mi w słowo. Przez cały czas unikała kontaktu wzrokowego z MyungSoo. Pociągnęła mnie za rękaw i wyminęłyśmy ich. Ej! Aśka! Co ty robisz? Ja chce obrazić tego wymądrzał ego chomika! Daj mi tę satysfakcje no! Wciągnęła mnie powrotem do Sali. Jednak ja jestem nie ugięta. Wyszłam z tam tond i poszłam ich szukać aby móc im nagadać. Już nawet wymyśliłam kilka fajnych tekstów. Nagle usłyszałam jakieś piski i krzyki. Piski damskie a krzyki to bardziej męskie. Pierwsze to z radości, prawie jak….. orgazm? (nie wiem jak to ująć), a drugie to takie przerażenie rodem z Horroru. Teraz słyszałam tupanie. Było coraz głośniejsze. I podłoga się lekko trzęsła. Dałabym 5 w skali Richtera. 5 na 7. Nagle za zakrętu wybiegli Dongwoo i Sunggyu. A za nimi z 10 dziewczyn. Fanki? Jak one przeszły ochronę? Ja miałam problemy żeby wejść mając przepustkę to co dopiero one bez niej. Chyba, że poszły na ilość. To ma sens. Trochę, żal mi się ich zrobiło. Stałam obok jakiegoś pomieszczenia. Drzwi były otwarte więc ich tam wciągnęłam. Ledwo zdążyliśmy zamknąć drzwi. Niestety były otwierane do środka więc żeby nie weszły musieliśmy się do nich przyciskać. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, ze jestem zgnieciona przez ich ciała do drzwi. W końcu hałasy ustały. Dino postanowił wyjść i sprawdzić czy sobie poszły. Jednak kiedy wyszedł drzwi się zatrzasnęły. Dokładniej mówiąc klamka wypadła. Zaczęliśmy je szarpać, ale Na nic. Raper powiedział, ze pójdzie kogoś poszukać kto będzie w stanie nam otworzyć drzwi. Spojrzałam do tyłu. Ciemność. Ciemność i jeszcze raz ciemność. Zesztywniałam ze strachu. Totalny paraliż ciała. Jedyne światło jakie było to, to wpadające z dziurki od klucza do środka. Czyli dupa blada. A ja nie mogę się ruszyć ze strachu. Nie boję csię ciemności. Ja po prostu cholernie mocno jej się boje! Aaaaaa! Zaraz ktoś wyjdzie z tej ciemności i mnie zabije. Mnie bo laski zawsze pierwsze ginom! Ratunku! Przykleiłam się plecami do drzwi. Oddech mi przyśpieszył. Bicie serca z resztą też. Zjechałam po plecach na ziemię. Otuliłam się rękoma i starałam się oddychać. Gyu ukucnął przy mnie i objął mnie ramieniem.
- To nie było specjalnie.- Powiedział jakby to był mój największy problem. Odruch kazał mi się od niego odsunąć, ale strach mówił, że on jest bezpieczniejszy niż reszta tego pomieszczenia i kazał się mi go trzymać. A moja obolała głowa mówiła żebym go przytuliła. Więc jedyne co wiem to, że jestem głodna.
- Podjęłaś już decyzję?- Spytał.

~retrospekcja~

- Mam nadzieje, ze ci smakuje- Powiedział chłopak nie wiedząc co ma mówić. Czół się trochę winny, ze właśnie w taki sposób wyciągnął dziewczynę na wspólną kolację. Ale z drugiej strony innego wyjścia nie miał. Jakby poprosił o randkę, odrzuciła by go bez wahania. Musiał to zrobić podstępem. A wykorzystanie jej dumy było najlepszym sposobem jaki wtedy znalazł. Dobrze, że nie wiedziała, ze jest mistrzem w grach bo by nie podeszła do tematu tak na luzie. Tyle, ze problemem był fakt, ze ona nic nie mówiła. Tylko jadła. Uznała, ze skoro on chce tylko wspólnego obiadu to nie jest zobowiązana do rozmowy. Po prostu starała się nie upaćkać niczym, jak to miała w zwyczaju.
- Zapewnie się spodziewasz dlaczego cię tu zabrałem.- Próbował jakoś utrzymać, nie istniejącą, rozmowę, ale coś mu nie szło. Nie wiedział co ma robić. Młodszy Woohyun mówił, że po prostu mówili. Ale w tym przypadku to „po prostu” jest nadzwyczajnym wyczynem olimpijskim.
- Bo jesteś samotnym dupkiem i potrzebujesz pocieszenia?- Odpowiedziała beznamiętnie dziewczyna. Wiedział, ze te słowa go zranią, ale nie chciała udawać innej niż jest. Jeśli tak bardzo mu na niej zależy powinien to szanować i nie próbować niczego zmienić. Chłopak tylko westchnął.
- Aż tak złe zdanie o mnie masz?- Spytał. Ta odpowiedź lekko, mało powiedziane, zagięła dziewczynę. Była pewna, ze zacznie krzyczeć czy coś. A on nic. Pierwszy raz od kiedy pojawili się w restauracji spojrzała na niego.- Wiem, że nie jestem ideałem ani do świętych się nie zaliczam, z resztą ty też.- Tu dziewczyna spłonęła rumieńcem. Czyżby on jednak widział jak ona patrzyła na niego w samochodzie?- Jestem normalnym chłopakiem, który w trochę nie normalny sposób zarabia pieniądze. Ale to nie zmienia faktu, że nie chce wieść normalnego życia. Z dala od tego gwaru i harmidru. Od fleszy i ludzi, którzy krzyczą moje imię. Mam dość udawanych znajomości tworzonych „bo jestem sławny”. Chce czegoś więcej. Chcę prawdziwego uczucia. I chciałbym abyś to ty była tą, która sprawi, ze ono takie będzie.- Dziewczyna nie wiedziała co zrobić, czuła się jak figura woskowa zalana gipsem. Zupełnie odjęło jej mowę. Czy to jest to o czym ona myśli? Nie, przecież znają się nie cały tydzień. Nie mógłby. A co jeśli to prawda? Spojrzała na niego ponownie. Wyczekiwał odpowiedzi. Jednak jej nie otrzymał.- Rozumiem, ze to może być dla ciebie szok, bo zbyt krótko się znamy. Dlatego zaczekam. Nie będę naciskać. Ale mam nadzieje, że mnie nie odrzucisz.

~koniec retrospekcji~

- Jeszcze nie.- Powiedziałam spokojnie. W sumie to nie jestem pewna czy nie zbyt spokojnie. Mój głos mógł zabrzmieć jakbym już podjęła decyzję, ale nie chcę aby ona go zraniła. A jeśli to prawda? Jeśli już ją podjęłam?

- Nie naciskam.- Odpowiedział spokojnie. Nagle usłyszałam chrobotanie. Ktoś otwiera drzwi! Szybko wstałam i dosunęłam się od niego. Drzwi się otwarły. Stał tam jakiś starszy pan z wąsem. O Azjata z wąsem xd! Za nim stał Dongwoo i Asia z Samuelem. Nie wiem ile tu czasu siedzieliśmy, ale na pewno musiało trochę minąć bo inaczej Samuel by nie zareagował. Szybko wyszłam i poszłam w tylko sobie znanym kierunku. Heh fajnie to brzmi. Ale szkoda, ze nie wiedziałam gdzie idę!

Po tygodniowej przerwie jest rozdział!
Przepraszam, że takie opuźnienie, ale musiałam coś zmienićbo
"TROCHĘ" rozwaliłam życie głównej bohaterce i chiałam je uporządkować.
Mam nadzieję, ze się podobał :)
Następny powienien się pojawić punktualnie. Za to w nagrodę za wasze czekanie mam już napisą kolejną część do "Obozu Życia" (w sensie rozdział do Taemina)
Więc wyczekujcie.
No chyba teraz jest ten magiczny czas na zdjęcia:

OPIS DO ZDJ:
prawda jest taka, że leczyłam się u Gd i taką oto dał mi diagnoze.
Trochę to potrwa zanim wyzdrowieje, ale leczenie jest w toku.

OPIS DO ZDJ:
Nie tylko za muzykę, jeszcze chodzi o ich talent,
 muzykalność i oczywiście te choreografie ^^

I Z TYM PYTANIEM WAS DZISIAJ ZOSTAWIAM!

Pozdrawiam!
~Rosa~


3 komentarze:

  1. Jak wszystko co piszesz genialny i ten rozdział!! Świetnie rozumiem Klaudie bo też panicznie boje się ciemności. Jestem bardzo ciekawa co dalej się będzie działo pomiędzy Klaudią i Gyu oraz jak potoczy się akcja z Weroniką.
    Fighting!! :P
    Co do diagnozy GD też mi taką wystawił. Stwierdził, że to jakaś epidemia bo coraz więcej osób chorych na niedojebanie mózgowe.^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ㅋㅋㅋㅋㅋㅋㅋ
    Oczywiście, że K-pop'u słucha się wyłącznie dla muzyki.
    http://38.media.tumblr.com/3b64822bc3016223b5ea3b59c6e52336/tumblr_inline_nmpzg83Xj61rctqxy_500.gif

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc przegapiłam ten rozdział. Nie zauważyłam kiedy go dodałyście, pomimo iż było to w Listopadzie.
    Czekam aż pojawi się następny.
    ~Tak bardzo ciekawa co będzie dalej~

    OdpowiedzUsuń