sobota, 15 października 2016

13 Rozdział

~Luhan~

Rano obudził mnie zapach świeżo zaparzonej kawy, odwróciłem się na drugi bok. Na stoliku stała filiżanka z kawą a obok niej talerz z naleśnikami. Usiadłem i sprawdziłem godzinę. 9:00, jej już nie ma. Wziąłem łyka kawy. Ciepło napoju rozeszło się po moim całym ciele. Zauważyłem kartkę leżącą obok talerza. ~ Dziękuję, mam nadzieję, że będzie smakować! J~ Uśmiechnąłem się mimowolnie. Wstałem i ruszyłem do swojego pokoju. Posprzątała po sobie. Tak jakby jej tu w cale nie było. Podszedłem do wielkiej szafy i wyjąłem z niej małe pudełko. W środku jest mnóstwo karteczek. Każda od niej. Na każdej jest to samo zapisane. ~Dziękuję i……. Proszę~ Dołączyłem do nich dzisiejszą kartkę i schowałem pudełko na swoje miejsce. Wyjąłem świeże ubrania z szafy i poszedłem wziąć prysznic.

~Yuki~

Nie mogę spać cały czas myślę o tym co się dzisiaj wydarzyło. Nagle to powróciło. Ogromny ból głowy. Nie jestem w stanie tego powstrzymać. Schowałam głowę między kolanami, ale to nie pomaga. Czuję jakby ktoś rozrywał moją głowę na miliony kawałeczków. Moje oczy płoną, w ustach czuję ostre palenie, duszę się nie mogę złapać oddechu. Tak jakbym…… tonęła. Otwarłam oczy. Wszędzie wokół mnie jest woda. Jestem już bardzo głęboko, nie mogę ruszyć żadną częściom ciała. Próbuję nie wypuszczać powietrza. Jednak nacisk na moje płuca jest tak silny. W końcu otwieram usta. Bąbelki powietrza uciekają ode mnie. Automatycznie sięgam po wdech, woda dostaje się do mojego wnętrza. Przerażona robię jeszcze 2 wdechy. Czuję palący ból w klatce piersiowej. Organizm domaga się powietrza. Ból przenosi się na każdą część mojego ciała. Tracę widoczność. Wokół mnie jest biało. Ból minął, zamykam oczy. Ponownie je otwieram leżę na łóżku. Dookoła mnie jest biało. Nie potrafię rozróżnić kształtów. Robię głęboki wdech. Powietrze wypełnia moje płuca. Nagle rozchodzi się po pomieszczeniu wyjący dźwięk. Jest za głośny, moja głowa, błagam niech to przestanie! Moje oczy powoli się zamykają. Nade mną stają cienie, coś mówią. Nic nie rozumiem, zamykam oczy. Ponownie je otwieram. Leżę przykryta kocem na kanapie w wielkiej bibliotece.
- W końcu się obudziłaś….. Yuki.- Usłyszałam głos dochodzący z końca Sali. Szybko wstałam i zaczęłam się rozglądać.- Nie poznajesz swojego starego nauczyciela?- Wyszedł z cienia. Starszy mężczyzna, poruszający się o lasce. Przysiadł naprzeciwko mnie.- Pewnie się zastanawiasz co się dzieje, prawda?- Spojrzałam na niego zdziwiona.- Skąd to wiem? A w jaki sposób próbujesz właśnie czytać mi w myślach?- Wystraszona przestałam.- Spokojnie, nie mam ci tego za złe. W końcu to ja ciebie tak wyszkoliłem.- Skierował dłoń w moją stronę, oczekując, że zrobię to samo. Podałam mu dłoń. Kiedy nasze dłonie się dotknęły przed moimi oczami zaczęły migać różne obrazy. Wszystkie moje wizje. Jednak tym razem wydawały się bardziej realne. Tak jakby to nie był tylko sen, ale………. Przeszłość. Nagle się zatrzymały na jednej scenie. Obserwowałam wszystko z boku. Tak jakbym była na planie zdjęciowym, jednak po chwili zrozumiałam, że to oni są prawdziwi a ja………. Nie.
- Yuki!- Usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Nikogo nie znam. Nagle przeze mnie przebiegła mała dziewczynka. Mogła mieć z 8 lat. Zadowolona podbiegła do pary, która stała naprzeciw mnie.
- Yuki, kochanie nie oddalaj się tak.- Powiedziała kobieta do dziewczynki. Jej słowa sprawiły, że moje serce zadrżało. Czy…..? Ale……? Co……?
- Jadą!- Wykrzyknęła dziewczynka wskazując na grupę dzieci jadących w powozie, bez dachu, ciągniętym przez konie. Pośród nich znajduję się ten starzec z biblioteki. Wszyscy mają na sobie różno-kolorowe szaty, mnóstwo złota i różnych kamieni. Wyglądają jak królowie. Jedni machają do tłumów, a inni zachowują zimny wyraz twarzy. Nagle starszy mężczyzna rozkazał zatrzymać powóz. Nikt nie wie o co chodzi. Wszyscy stoją w ciszy. Nawet ptaki nie mają odwagi aby lecieć. Wysiadł z powozu i podszedł do małej Yuki. Ukucnął naprzeciw niej i dał jej pierścień przypominający pnący się bluszcz wokół palca. Wziął jej rękę i położył na niej pierścień. Nagle pierścień rozbłysnął złotym światłem, zaczął się poruszać jak wąż, wpełzł na jej nadgarstek i się wokół niego owinął, po czym zaczął rosnąć owijając przy tym jej palce. Wypuścił czerwone kwiaty, które po chwili zamieniły się w rubiny i zastygł. Wszyscy ludzie byli wpatrzeni w to co się właśnie wydarzyło. Dzieci z powozu miały różne reakcje. Jednak przeważnie nie były zadowolone. Starszy mężczyzna pomógł wstać dziewczynce i zaprowadził ją na powóz. Nikt nic nie mówił. Nawet jej rodzice pozostali cicho. Kiedy mężczyzna z dziewczynką weszli do powozu, bluszcz, który obrastał wierze zakwitł na czerwono, kiedy pąki kwiatowe się otwierały zaczął z nich wypadać czerwony pyłek, wraz z wiatrem kierował się w stronę dziewczynki, aż w końcu całą ją zakrył. Po czym zniknął. Pozostawiając swój ślad na dziewczynce. Jej krwisto-czerwone włosy. Kiedy dzieci w powozie to zauważyły natychmiast się od niej odsunęły. Poczułam wiatr we włosach, dotknęłam ich. Po czym na nie spojrzałam. Krwisto-czerwone. Są całkowicie inne niż były wcześniej. Wtedy to ja je farbowałam. Teraz ta czerwień stała się częściom mnie. Spojrzałam jeszcze raz na powóz. Odniosłam wrażenie, że ta dziewczynka mnie widzi, że patrzy mi w oczy. Nagle w głowie usłyszałam jej głos. UCIEKAJ! Straciłam obraz. Otwarłam szybko oczy. Promienie słońca delikatnie przebijają się przez zasłony. Rozejrzałam się dookoła. Jestem w pokoju Luhana. To już koniec, to się skończyło. Skuliłam się w kulkę i zaczęłam bujać do przodu i do tyłu. Łzy mimowolnie uciekały z moich oczu. Cała się trzęsę. Rozejrzałam się dookoła. Moje oczy spoczęły na jednym punkcie. Tak jak się spodziewałam. Podeszłam do lustra. Były na nim napisane jakieś dziwne znaki. Zrobiłam im zdjęcie a potem wzięłam się za zmywanie szminki z lustra. Kiedy byłam pewna, że nic nie zostało szybko po sobie posprzątałam i weszłam do salonu. Luhan nadal śpi. Jednak niedługo się obudzi. Szybko wzięłam się za robienie dla niego śniadania, po czym ubrałam buty, kurtkę i wyszłam. Kiedy byłam na schodach Luhan się obudził. Zbiegłam na sam dół. Deszcz już nie pada, ale w powietrzu nadal czuć wilgoć. Przyspieszyłam kroku. Chcę jak najszybciej być w gabinecie. Muszę coś sprawdzić. Dopóki nie jest za późno.

~Lay~

Cholerne światła! Teraz to na pewno się spóźnię! To już 4 raz w ciągu 1h. Zacząłem się rozglądać dookoła. Naglę moją uwagę przykuł jeden szczegół. A raczej przykuła. Czy to nie jest ta terapeutka? Otwarłem okno.
- Pani doktor!- To, żem się popisał. Spojrzała w moją stronę, uśmiechnęła się.
- Witaj- Powiedziała tym swoim delikatnym głosem. Jednak coś jest nie tak, coś się w niej zmieniło.
- Właśnie jadę do kliniki, może panią podwiozę?- Spytałem nie pewny dlaczego. Nie to miałem na myśli kiedy ją wołałem.
- Chętnie.- odpowiedziała po czym weszła do środka. Chciałem coś powiedzieć, ale zapaliło się zielone światło więc ruszyłem. Po paru minutach zrobiło się dziwnie cicho więc postanowiłem coś powiedzieć, ale zamiast tego włączyłem radio. Co się ze mną dzieję? Czemu robię to czego nie chciałem? To tak jakby ktoś mną kontrolował.
- O już jesteśmy.- Powiedziała patrząc na budynek. Nawet nie zauważyłem kiedy się tu znalazłem.- Dziękuję.- Powiedziała po czym wyszła. Dopiero teraz do mnie dotarło, że chciałem jechać do pracy a nie tu. Szybko zawróciłem na drogę. Jestem już totalnie spóźniony. Jak dojechałem na miejsce w szpitalu już panował niezły kocioł. Szybko się przebrałem w kitel i ruszyłem na sale przyjęć.
- Co się dzieję?- Spytałem pielęgniarkę?- Spojrzała na mnie przerażona.
- Sama nie wiem doktorze, nagle pojawiło się mnóstwo zgłoszeń od ludzi, którzy mają krwotoki wewnętrzne. Brakuje nam personelu.- Mówiła to z paniką w oczach po czym pobiegła do jakiegoś pacjenta. Krwotoki wewnętrzne? Przecież to nie jest żadna choroba zakaźna, więc o co chodzi?
- Doktorze!- Usłyszałem głos innej pielęgniarki. Odwróciłem się w jej stronę.- Potrzebujemy pana na Sali operacyjnej!- Szybko pobiegłem za nią. Nie wiem co się dzieję, ale to nie jest normalne.

~Chanyeol~

Wparowałem jak burza do budynku. Mówiła, ze teraz powinna mieć przerwę. Dojechałem na właściwe piętro. Nikogo nie ma na korytarzu. Wszedłem do jej gabinetu bez pukania. Siedziała przy biurku. Jej głowa leżała schowana między rękoma. Czy ona śpi? Podszedłem bliżej.
- Pukać cię mama nie uczyła?- Zatrzymałem się na te słowa. Podniosła głowę i próbowała ogarnąć włosy. Coś się w niej zmieniło, czy mi się tak tylko zdaje?- Być może.- Odpowiedziała na moje nie zadane pytanie. Skamieniałem. Wstała od biurka i poszła w stronę kanapy. Wskazała ręką żebym też usiadł. Ja jednak nie potrafię ruszyć nawet powieką.- Ej nie stój jak żona Lota.- Powiedziała po czym w końcu podszedłem do niej. Nie śmiało usiadłem.
- Więc…. Wiesz….- Zacząłem jednak mi przerwała.
- Jeśli by to było takie proste to bym ze spokojem dzisiaj spała w nocy.- Spojrzałem na nią zdziwiony, czy ona naprawdę nie spała?
- To nie jest teraz najważniejsze.- Ponownie odpowiedziała na nie zadane pytanie. Jak?
- Czytam w myślach.- Powiedziała po czym oparła głowę o oparcie kanapy. Czyli jak profesor X z X-men’ów?
- Nie bądź śmieszny.- Powiedziała patrząc w sufit. Zacząłem patrzeć w tym samych kierunku co ona, czemu mnie to nie przeraża?
- Bo ty też nie jesteś „normalny”.
- Nie zaprzeczę.- Powiedziałem. Klepnęła w swoje uda po czym wstała i podeszła do ściany, na której wiszą obrazy.
- Przyjrzyj się im, coś wydaje ci się znajome?- Spytała. Przyglądałem się każdemu uważnie. Miała rację. Te miejsca. Podszedłem do jednego z obrazów. Ten pokój. Dotknąłem go dłoniom. Spojrzałem na nią.
- Nie patrz tak na mnie, sama nie wiem.- Dalej przyglądałem się obrazom. Wyglądają jak pocięty film.- Nie jesteś w księgarni.- Usłyszałem jej głos. Spojrzałem w jej stronę a poczym w stronę drzwi. Stał tam chłopak. Podszedł do nas. Patrzyli sobie przez chwilę w oczy po czym on kiwnął głową.
- Jestem Luhan.- Podał mi rękę. Odwzajemniłem gest.
- Chanyeol.- Powiedziałem nie pewnie. On też jest telepatą?
- Nie, jego specjalność to telekineza.- Ponownie mi odpowiedziała.- A Chanyeol….- Nie pozwoliłem jej dokończyć, szybko zapaliłem swoją dłoń. Nie czuję go, ale widzę, że tam jest. Po czym zgasiłem płomień.

- No to ciekawe towarzystwo mamy.- Powiedział Luhan. Zaśmiałem się, oni z resztą też. Usiedliśmy z powrotem na kanapie. Zacząłem gadać z Luhanem, jednak ona wyglądała jakby wyłączyła się z rozmowy całkowicie. Cały czas patrzyła w okno. Jakby tam mogła znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania. Jednak muszę przyznać, że czuję się lepiej wiedząc, że nie jestem jedyny. Tak jakbym w końcu odnalazł dom.

Kolejny rozdział, jest chyba najbardziej skąplikowany, ale nie jest jedyny taki w swojej niesamowitości...... (yyyyy tak)
Prosimy o komentowanie :)

SANDRA, ~Rosa~, NOONA








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz