~Kris~
- Tak mamo, dobrze, zrozumiałem, oczywiście…. Na pewno,
dobrze, mhym, tak , jak ciebie też, pa!- W końcu się rozłączyła. Myślałem już,
że się nie odczepi. Od kiedy powiedziałem jej, że chodzę do psychologa nie daje
mi spokoju. Twierdzi, że nie powinienem opuszczać Chin. Tak samo jak
twierdziła, że pobyt u dziadków mi pomoże. Chyba sama nie wie co tak naprawdę
chce. Najpierw mówi, że mam się nauczyć samodzielności i mieszkać sam. A potem,
że nadal jestem jej synkiem i powinienem być teraz przy niej. Czy ta kobieta w
ogóle myśli? Czego oczekuje? Że rzucę pracę dla jej widzimisię? Ehh. Stanąłem
pod szklanym budynkiem. To tutaj przychodzę, prawie, codziennie od roku. Nie
powiem, że w sumie bym nie musiał, ale nie mam z kim normalnie pogadać więc
chodzę do niej. Ona zarabia a ja się żalę na swój los. Taki układ chyba jest
dobry? Wszedłem do środka. Jak zwykle olałem recepcję. Nic nowego mi nie
powiedzą. Wysiadłem na 20 piętrze. Nikogo już nie było. No tak przecież ja
jestem ta osobą przez, która ona ma nadgodziny. Chyba dlatego więcej bierze.
Wszedłem bez pukania. Od godziny już nikogo nie przyjmuje. Siedziała przy
biurku. Kończyła pisać raporty. Nie zwróciła na mnie uwagi. Zresztą jak zwykle.
Już się przyzwyczaiłem. Nalałem sobie kawy, odwróciłem się w jej stronę. Na
biurku stały 3 filiżanki. Wszystkie puste. Pewnie już pada z sił. Podobno praca
umysłowa bardziej męczy niż fizyczna. Dla niej też nalałem. Podszedłem do
biurka i postawiłem kawę przed nią.
- Usiądź, zajmie mi to dosłownie minutkę.- Powiedziała
spokojnie. Jak to jest możliwe, że osoba, która wysłuchuje problemy innych i ma
własne jest tak spokojna. Zająłem swoje miejsce na kanapie. Zacząłem się
rozglądać. Moją uwagę przykuł obraz. Podszedłem do niego. Wydawał się wciągać.
Im dłużej się mu przyglądałem tym miałem większe wrażenie, że coś mi
przypomina.
- Kolejna praca na ścinanie?- Spytałem kiedy chowała
dokumenty do szuflady. Nie odpowiedziała. Spojrzałem w jej kierunku. Jej wzrok
mówił abym zajął swoje miejsce. Coś jest nie tak. Jest coś strasznie nerwowa.
No niby to normalne, że po całym dniu jest się zdenerwowanym, ale ona zawsze
była spokojna i opanowana. Czy to przez mnie? Ale przed chwilą była miła.
Zająłem wyznaczone miejsce. Spojrzała na mnie wyczekująco. Nie traktowała mnie
jak pozostałych pacjentów. Nie prowadziła mojej kartoteki. Wszystko zapisywała
w swojej pamięci. Nie dawała mi też rad. Po prostu słuchała. Chyba dlatego tak
często tu przychodziłem. Mogłem się wygadać i ktoś mnie słuchał. Zacząłem.
- Znowu do mnie dzwoniła. Czy to normalne, że matka
wydzwania dzień w dzień do 26-letniego mężczyzny? I co z tego, że jestem na
drugim końcu świata. Przecież daje jej znaki życia. Czasami się czuję jakby
była obcym człowiekiem, który po prostu się upewnia czy jeszcze żyje, czy nie
umarłem. Bo by musiała potem mnie chować a nie opłaca jej się lecieć do Korei
aby robić pogrzeb. A z drugiej strony ściąganie zwłok jest zbyt drogie. Czy to
normalne?- Spytałem ją. Już sam nie wiem co myśleć.
- Wygląda jak by się o ciebie martwiła, ale z twojej
perspektywy wygląda to jakby bała się nie o ciebie, ale o to co masz. Czy coś
od niej dostałeś kiedy się przeniosłeś z Kanady?- Spytała. Szczerze zagięła
mnie tym pytaniem. Przeważnie nie zadaje mi pytań. Trochę strąciła mnie z
tropu. Zwłaszcza z faktem, że pamięta skąd pochodzę. Czy ona coś mi dała? Zaraz
czy może jej chodzić o…. Dotknąłem palcami pierścień, który dostałem od
dziadka. Czy to jest Aż tak ważne? To na tym jej zależy? Spojrzałem na nią.
Przyglądała mi się uważnie. Nie naciskała. Czekała aż sam jej powiem. Tylko czy
powinienem? Przecież nikomu o tym nie mówiłem. Dziadek twierdzi, że to był cud,
i że nie powinno się o nim mówić głośno. To dlatego dał mi ten pierścień. Nikt
o tym nie wie. Tylko ja i dziadek. Nie powinienem jej tego zdradzać.
- Nie przypominam sobie nic szczególnego.- W końcu
odpowiedziałem. Pozostawię tę historię na bardziej odpowiedni czas. Może wtedy
mnie nie wyśmieje i nie stwierdzi, że jestem chory. Pokiwała głowa rozumiejąc.
- W takim razie ona naprawdę się o ciebie martwi. Codziennie
przychodzisz do mnie narzekając na samotność, oraz na brak zainteresowania
twoją osobą. A prawda jest taka, że osoba, która się tobą interesuje i martwi
to twoja matka. Nie bądź dla niej surowy. To jest normalne kiedy się kogoś
kocha.- Odpowiedziała. To chyba najdłuższa sentencja jaką od niej usłyszałem.
Tylko dlaczego mam wrażenie, że ona nie wie o czym mówi? Tak jakby cytowała
fragment książki.
- A ty kogoś kochasz?- Spytałem. Sam nie wiem czemu. To
pytanie samo nasunęło mi się na język. Jak by nie patrzeć nigdy nie wychodzi z
biura. Ma mieszkanie, ale mieszka w swoim gabinecie. I na osobę, która spędza
tu 24/7 nie ma nawet jednego zdjęcia, które by chociaż przedstawiało jej kotka
czy misia pluszowego. O ludziach już nie wspomnę.
- To ja tu zadaje pytania.- Zawsze tak odpowiada kiedy zadam
jej prywatne pytanie. Nigdy nie powie prawdy. Ja mówię jej wszystko. Wiem, że
do psychologa nie przychodzi się na rozmowy towarzyskie, ale ja ją traktuję jak
przyjaciółkę a nie jak tylko lekarza. Czy ona mnie widzi tylko jako pacjenta?
Czy przez te wszystkie lata słuchania innych ludzi zaczęła żyć ich życiem
odrzucając swoje? Spojrzałem jeszcze raz na obraz na ścianie. Nigdy nie mówi
skąd je bierze. Po prostu się pojawiają.
- Skąd go masz?- Nie musiała patrzeć w tamtą stronę aby
widzieć o co mi chodzi.
- Czasami rysuję.- Aż przybliżyłem się w jej kierunku. Czy
ona właśnie mi coś o sobie powiedziała?
- A co to oznacza? Te symbole, jaki jest ich sens?- Spytałem
ciekawy odpowiedzi. Miałem nadzieję, że tym razem też jakąś usłyszę.
- Sama bym chciała wiedzieć.- Powiedziała cicho, pewnie
sądziła, że nie usłyszę. Posmutniała. Wyglądała jakby chciała cos powiedzieć,
ale nie mogła. Bała się? Tylko czego? Przecież skoro wszyscy chodzą do
psychologa to psycholog też musi gdzieś chodzić. Westchnęła.
- To wszystko? Muszę dzisiaj wcześniej zamknąć więc….
- Nie kończ, rozumiem aluzję.- Wstałem z kanapy i
ruszyłem w kierunku drzwi. Jednak ten obraz. To mi nie daje spokoju. Skąś
kojarzę te znaki. Tak jak bym już je gdzieś widział. Zrobiłem przelotnie mu
zdjęcie telefonem. Mam nadzieję, że nie zauważyła. Wyszedłem z gabinetu i
ruszyłem w kierunku wind. Na dworze jest już ciemno. Jak zwykle nie wiem ile
czasu tam spędziłem. Czasami mam wrażenie, że tam czas się śpieszy. Zjechałem
na dół. O szklane drzwi uderzały potężne krople deszczu. Czemu nie wziąłem
parasolki? No tak bo ja nie myślę o tym o czym powinienem. Westchnąłem. No nic
najwyżej zmoknę. Dziadek zawsze mi mówił, że jak zmoknę to urosnę. Wydaje mi
się, że za często mnie wywalał na ten deszcz. No nic. Przynajmniej jeszcze
produkują na mnie ubrania. Okryłem się mocniej kurtką i wyszedłem na dwór.
Wiatr był nie do zniesienia. Zimny i wręcz tnący. A deszcz tylko pomagał mu,
jak nóż ciął moją twarz. Pobiegłem w stronę przystanku. Pomimo, że ma dach to i
tak byłem mokry. Wsiadłem do pierwszego autobusu jaki przyjechał. Nie mam
zamiaru dać się zamienić w sopel lodu. Cudowna wiosna. Już nie mogę się
doczekać lata. Usiadłem na wolnym siedzeniu. Obok mnie siedział starszy
mężczyzna. Spokojnie czytał gazetę. Nie przejmował się deszczem i wichurą. Był
spokojny. Spojrzałem na zdjęcie z nagłówka gazety. Przedstawiało smoka. Nagle
poczułem dziwny ból w głowie. Przed oczami zaczęły pojawiać mi się obrazy,
które wyglądały jak fragmenty filmu. Rozrzucone bez składu. Urywki scen, ale
wszystkie prowadziły do jednego. Do ……… drzewa?
W imieniu całego zespołu..... Bardzo przepraszam za długi czas oczekiwania, nie podawanie konkretnych informacji oraz inne niedogodności. :'(
Rozumiemy, że się zawiedliście na nas, ale wyniknęły pewne komplikacje.
죄송합니다
SANDRA, ~Rosa~, NOONA
Na początku chciałam dodać coś sexy, ale on wyszedł tu tak ślicznie, że... @_@
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz