~D.O~
Znowu spędziłem noc w pracy. Jednak nie potrafię zasnąć
jeśli się nie upewnię, że wszystko jest idealnie posprzątane i przygotowane na
następny dzień. Jeszcze godzina zanim przyjdą pozostali pracownicy. Od ponad
tygodnia panuje tu strasznie napięta sytuacja i wydaje mi się, że to ja ją
napędzam swoimi wymaganiami. Ale mamy szansę dostać piątą gwiazdkę. Nie
zamierzam przepuścić takiej okazji. Dzisiaj przychodzi krytyk. Jeśli mu będzie
smakowało to moja restauracja będzie najlepszą na Gangnam. Rozejrzałem się po
kuchni. Tyle pracowałem na to. Wyzbyłem się życia prywatnego na rzecz tej
restauracji. Nie pozwolę aby ktokolwiek mi to zabrał. Po kuchni rozległ się
dzwonek. Dostawca dojechał. Jak zwykle muszę dać mu więcej niż wymaga umowa,
aby mieć świeże składniki. Pomógł mi wnieść wszystko do środka. Zacząłem
segregować produkty w spiżarni. Alice przyszła pierwsza. Pomimo, że jest
cukiernikiem w zespole to wcale nie jest słodka. Twierdzi, że jako jedyna
kobieta w zespole musi być najtwardsza. Była pierwszą osobą jaką zatrudniłem po
otwarciu lokalu. Kiedy jej powiedziałem o swoich marzeniach, aby być
najlepszym, jako jedyna we mnie nie zwątpiła. Czasami się zastanawiam czy może
by nie spotkać się z nią po za pracą, ale wiem, że ma takie samo podejście do życia
jak ja. Zajęła się swoim stanowiskiem. Nie wiem nawet kiedy, ale zacząłem się
jej przyglądać. Kiedy z prostych produktów tworzy niesamowite arcydzieła.
Przyszła reszta zespołu. Jako szef kuchni rozpocząłem dzisiejszy dzień krótką
przedmową. I zaczęliśmy robić to co zawsze. Rano jest zawsze luźniej więc
szykujemy dania na południe. Dopiero o 13 zaczyna się prawdziwe piekło.
Wszystkie rezerwacje, VIPy, oraz klienci, którzy przyszli na ostatnią chwilę i
oczekują miejsc. Ale ja stresuję się najbardziej tym krytykiem. Od kiedy
przeczytałem list od niego nie mogę normalnie funkcjonować. Zarywam każdą nockę
byle by być najlepszym. Nie przepuszczę takiej okazji obok. Nie spuszczam
zegara z oczu. Chcę być przygotowany na wszystko. Do kuchni wbiegła wystraszona
kelnerka.
- Szefie!..... przyszedł.- Przełknąłem ślinę i ruszyłem za
nią do stolika. Z łatwością go poznałem. To on przyznał mi moją 1 gwiazdkę.
Ukłoniłem mu się.
- Witaj.- Odpowiedział podając mi rękę. Odwzajemniłem gest.
Wskazał mi abym usiadł. Zrobiłem tak. Kelnerka zabrała zamówienie od niego.
- Miło cię widzieć ponownie Dyo Kyungsoo.- Powiedział
smakując wina. Zapisał coś w swoim notesie, jednak uśmiech z twarzy mu nie
znikał.
- Tak, sporo czasu minęło.- Odpowiedziałem grzecznie. Nie
wiem jak mam reagować. Czy jego zachowanie ma coś sprawdzić? Może bada moje
reakcje? A może naprawdę chce po prostu porozmawiać? Sam nic już nie wiem. Za
bardzo się stresuję.
- Czy to nie wspaniałe. Byłem twoim początkiem, i mogę się
też stać twoim końcem.- Powiedział to żartobliwie, jednak ja to odbieram jako
groźbę. Przyszło pierwsze z zamówionych dań. On nadal pozostał wesoły i
próbował „rozluźnić atmosferę”? Wątpię, może testuje moją cierpliwość? Ale
nadal tu jest czyli ok.? Kolejne danie, nadal nic. Deser… nad nim trochę
posiedział. Cały czas coś kreśli w tym swoim notesiku. Skończył. Wstał od
stołu. To samo zrobiłem ja.
- Na dzisiaj to wszystko. Jutro oczekuj wyników.- Powiedział
podając mi rękę. Uścisnąłem ją i się ukłoniłem na pożegnanie. Teraz to na pewno
nie zasnę. Wszedłem do kuchni. Wszyscy stali jak na szpilkach. Była kompletna
cisza. Oczekiwali, że przekaże im dobre wiadomości. Jednak ja sam nie wiem jaki
jest werdykt.
- Musimy czekać do jutra.- Powiedziałem. Po ich reakcjach
widzę, że nie pomogłem. Spojrzałem w stronę Alice. Uśmiechnęła się delikatnie
do mnie.- Wiem, że bardzo się staraliście i jesteście zestresowani, ale proszę
was abyście skupili się jeszcze trochę na dzisiejszym dniu. Wiem, że to
ciężkie, ale nie tylko on był naszym gościem. Mamy jeszcze parę rezerwacji.
Proszę was o skupienie i dobre rezultaty.- Powiedziałem po czym poszedłem do
swojego biura. Usiadłem na krześle przed biurkiem. Wiem, że powinienem ich
pocieszyć, ale jakoś uczucia to nie moja działka. Jestem surowy i wymagający,
ale bez tego byśmy nie doszli tu gdzie jesteśmy. Wziąłem głęboki wdech.
Spojrzałem na ramki. Które stoją na moim biurku. Jedną z nich wziąłem do ręki.
To zdjęcie jest dla mnie bardzo ważne. Przedstawia mnie i mojego najlepszego
przyjaciela. Mamy oboje po 7 lat. Pamiętam jak narzekaliśmy, że nie chcemy
zdjęć, ale moja mama się uwzięła. Teraz jestem wdzięczny mamie, że je zrobiła
pomimo że my się sprzeciwialiśmy. To był ten dzień. Dzień, którego nigdy nie
zapomnę. To wtedy oni….. Obrazy zaczęły powracać. Krzyk, płacz, ból, krew, huk
i to dzwonienie w uszach. Biegłem jak najszybciej potrafiłem, jednak nie
zdążyłem. Umarł, a to wszystko moja wina. Gdybym tylko wtedy im przeszkodził.
Gdybym miał więcej siły…. Zamknąłem oczy. Łzy zaczęły się w nich zbierać. Nie
mogę do tego dopuścić. To już tyle lat minęło. Czasu nie cofnę. Odłożyłem ramką
na swoje miejsce. Zmieniłem się. Teraz nikomu nie pozwolę umrzeć, nie ważne
jakim kosztem. Nie chcę już widzieć cierpienia bliskich. Dlatego bycie samotnym
jest najlepszym wyjściem. Kiedy nie ma się nikogo nie trzeba się o niego bać. I
nie cierpi się potem po jego stracie. Przetarłem oczy, na dłoni pozostał mi
mokry ślad. Tamtego dnia przysiągłem sobie, że już nigdy więcej nie będę płakał
nad czyimś grobem. Bo nie posiadając nikogo, nikogo nie stracę. Usłyszałem
pukanie do drzwi.
- Wszystko w porządku?- Usłyszałem głos Alice. Nie mam
bliskich. A moje serce już nikogo nie przyjmie. Wybacz. Nie chcę cierpieć kiedy
cię stracę. Ja się tobą nie przejmuję, więc ty też się mną nie przejmuj. Po
prostu odejdź. Wstałem od biurka i przeszedłem obok niej. Widzę jej smutek,
rozpacz. Widzę jak błaga mnie swoimi oczami o zauważenie. Wiem, ze mnie teraz
znienawidzisz, ale tak jest najlepiej. Beze mnie będzie ci lepiej.
- Mam coś do załatwienia, już dzisiaj nie wrócę.-
Powiedziałem nawet nie odwracając się w jej stronę. Zmieniłem buty i narzuciłem
na siebie kurtkę. Wyszedłem od strony zaplecza. Spacerowałem tak długo aż w
końcu tam nie doszedłem. Ogromny szklany budynek, w niektórych jego oknach
wciąż świeci się światło, inne już są puste. Spojrzałem na zegarek 20.30. Z
budynku wyszła para młodych ludzi. Codziennie o tej samej godzinie,
punktualnie. Chłopak otworzył parasol. Dopiero teraz zorientowałem się, że pada.
Wiatr zaczął wiać coraz szybciej. Dziewczyna wtuliła się w chłopaka. Szedłem za
nimi tak długo, aż ich nie zgubiłem w gęstym deszczu. Usiadłem na schodach do
jakiegoś budynku. Dlaczego ja to ciągle robię? Przecież to tylko złudzenie, to
nie są oni. Schowałem twarz w dłoniach bliski płaczu. Znowu to samo. Te
uśmiechy, to szczęście, ta radość. Wszystko znikło. Jestem sam. Spojrzałem w
niebo. Dzisiaj już nie przestanie padać. Wstałem i bezskutecznie próbowałem
strzepnąć wodę z ubrania. Znowu szedłem przed siebie, bez jakiegokolwiek
powodu. Czułem, że coś mnie prowadzi. Jakaś siła każe mi tam iść. Przeszedłem
obok jakiegoś luksusowego klubu. Wszędzie dookoła było mnóstwo pijanych ludzi.
Przez chwilę mignęła mi znajoma twarz. Poczułem straszne ukłucie w sercu. Kiedy
te majaki mi minom?! Przyśpieszyłem kroku. Wręcz biegłem. Chciałem uciec stąd
jak najdalej. Uciec od tych wspomnień. Od tych twarzy. Dobiegłem do jakiegoś
baru. Minąłem się na wejściu z 2 chłopakami. Kolejne ukłucie w sercu. Wszedłem
do środka jak najszybciej. Co się ze mną dzieję?! Dlaczego tak nagle wszystko
wraca?! Dlaczego teraz kiedy już wszystko sobie poukładałem?! Dlaczego?! Akurat
kiedy zacząłem żyć na nowo………
- Co podać?- Usłyszałem głos nad sobą. Spojrzałem na osobę,
która zadała mi pytanie po czym na kartę leżącą na moim stole.
- Piwo.- Powiedziałem krótko. Pokiwała głową i odeszła. Nie
wiem jak długo już tu siedzę, ale zdążyłem wyschnąć i wlać w siebie 6 butelek
piwa. Rozejrzałem się dookoła. Jestem już jedynym klientem. Westchnąłem i
wstałem od stołu. Zapłaciłem za alkohol i wyszedłem. Deszcz już nie pada,
jednak chmury nadal przysłaniają niebo. Poczułem delikatny wiaterek na twarzy.
Zamknąłem oczy.
- Hey, co robisz?- Otwarłem oczy wszyscy stali nade mną.
- Tylko nie mów, że znowu zasnąłeś na warcie?!- Powiedział
najstarszy. Wstydziłem się przyznać, ale ma rację.
- Przecież nic się nie stało.- Odpowiedziałem szybko na
swoja obronę. On tylko podniósł jedną brew. Już wiem co zamierza zrobić.
Przygotowałem się na cios jednak on nie nastąpił.
- Daj mu spokój.- Otwarłem oczy. Stała po miedzy nami. Jej
rude włosy falowały na wierze, końcami muskając mi twarz. Robiłem głębsze
wdechy tylko po to aby móc zapamiętać ten zapach. Spojrzałem na Hyunga.
Uspokoił się.
- Żeby to był mi ostatni raz!- Zagroził. Ona się uśmiechnęła
do mnie. Jej uśmiech, oczy, radość…. Otwarłem oczy. Dookoła mnie panuje
ciemność. Noc. Dotknąłem policzka, na którym jeszcze przed chwilą czułem dotyk
jej włosów. Dlaczego……. Dlaczego tak trudno jest zapomnieć?
Ten rozdział jest z moim ulubieńcem! (~Rosa~ i jej fangirling)
Rozdział jest krótki, ale chyba już się przyzwyczailiście do tego.
10 rozdział oznacza tylko jedno........ po nim następuje 11 (XD)
Tak poważnie to chyba każdy zauważył, że rozdziały łączą się tyle ze sobą co papier ścierny i dupa. Jednak wierzcie to ma głębszy sens.......
Dziękujemy za odwiedzanie naszego bloga! Saranghae!
(zrobiłabym aegyo, ale nie umiem......)
SANDRA, ~Rosa~, NOONA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz