piątek, 15 lipca 2016

3 Rozdział

~Chanyeol~

Już nigdy więcej tu nie wrócę. Ci egzaminatorzy są nienormalni. Żeby mnie oblać za to, że ktoś mnie przepuścił?! No żesz, przecież to normalne, no. Wszystko mi ładnie poszło i plac manewrowy zrobiony na sześć. Parkowanie nawet super mi wyszło, gdzie jeszcze przedwczoraj nie najlepiej mi to szło, a ten mnie oblał na takiej bzdurze. A niech go szlag trafi. I te jego: „ Właśnie Pan oblał. Proszę się zatrzymać i przesiąść.” No normalnie niech ja go tylko gdzieś dorwę na mieście. Pożałuje, że mnie oblał za takie gówno. Trzeci raz podchodzić do egzaminu i trzeci raz go nie zaliczyć. Tosz to jakaś paranoja jest. A teraz musze jeszcze do tej laski jechać. Wsiadłem do taxi i podałem adres. Jak mnie ktoś dziś jeszcze wkurzy to go normalnie ogniem potraktuje.
Mam dziś serio zły humor a do tego siedzę tu u niej i słyszę tylko jak coś przez cały czas pisze. Cholera jakie to jest wkurwiające. Zada jakieś pytanie z kosmosu wzięte i cała szczęśliwa. Żebym ja całkowicie zdrowy na umyśle musiał tu przychodzić. Jak już to tylko i wyłącznie przez nią nabawię się jakieś choroby umysłowej. Gdyby laska nie miała na mnie tak niesamowitego wpływu jak już w końcu na mnie spojrzy, ten spokój wewnętrzny jak na mnie patrzy, ten jej przenikliwy wzrok, to mega uzależnia. Gdyby nie to, to nigdy w życiu bym tu nie wrócił. Ale za każdym razem jak od niej już wyjdę to czuje pustkę i muszę się z nią znów zobaczyć. Jest dla mnie jak narkotyk a zarazem mam jej serdecznie dosyć. A w szczególności dziś. Siedzę tu już z pięć minut a jeszcze słowem się nie odezwała, patrzy w ten notesik i pisze jakby była w trakcie drukowania eseju. No spójrz w końcu na mnie! Ze złości uderzyłem pięścią w swoją nogę, nie zwróciłem uwagi na to, że moje spodnie w tym miejscu się zapaliły. Ona nadal nie reaguje na mnie. Jest cały czas skupiona na tej kartce i ołówku, nachyliłem się w jej stronę i wyrwałem jej ołówek z ręki, który automatycznie zapłonął. Wystraszona spojrzała na mnie, jej wzrok powędrował z mojej ręki na spodnie. Sięgnęła po szklankę z wodą i wylała na moją nogę. Dopiero teraz zauważyłem co narobiłem. Popiół z ołówka wyleciał mi z ręki na podłogę. Spojrzała mi w oczy. Fala ciepła rozeszła się po moim ciele. Rozluźniłem każdy mięsień. Ogarnęła mnie ogromna senność, nie mogę się powstrzymać, ta wszechobecna ciemność. To ciepło, ten spokój, ta wolność….
- Chanyeol- sshi….- Ktoś mnie woła? Ten delikatny głos, znam go. Otwarłem oczy. Leżę na ziemi pod drzewem, niebo jest oślepiająco błękitne, zawiał delikatny wiatr poruszając przy tym gałęziami drzewa.
- Chanyeol- sshi….- Spojrzałem w stronę, z której dochodzi głos. W moją stronę biegnie dziewczyna. Wiatr rozwiewa jej włosy, które delikatnie falują zasłaniając jej twarz. Jest ubrana w długą, jedwabną suknię. Kiedy do mnie dobiegła uklękła przy mnie. Jej twarz wciąż zasłaniały włosy.
- Chanyeol- sshi…. Wszyscy cię szukają, co ty tu robisz, sam?- Spytała a wiatr odsłonił jej twarz zza kurtyny włosów. Jej delikatna cera, ciepły uśmiech i iskrzące oczy. Skądś ją kojarzę. Czuję, że ją znam, że to nie jest nasze pierwsze spotkanie. Ale dlaczego nie mogę sobie jej przypomnieć? Patrzy na mnie oczekując odpowiedzi.
- Nie twoja sprawa.- Czyje to słowa? Przecież nikogo tu nie ma. Dopiero teraz do mnie dotarło, ze to ja powiedziałem. Dlaczego moje słowa są takie cierpkie? Czemu jestem dla niej nie miły? Jej wyraz twarzy nadal się nie zmienił. Tak jakby wiedziała, że coś się kryje za moim tonem.
- W takim razie powinieneś….
- Nic nie powinienem!- Krzyknąłem na nią, po czym popchnąłem ją tak, że opadła na plecy. Już się nie uśmiecha. Jednak nadal jest miła. Spojrzała na swoje ręce, wstała i się otrzepała.
- Przepraszam, lepiej już pójdę.- Odwróciła się i zaczęła iść w kierunku, z którego przyszła. Nie mogę oderwać wzroku od jej malejącej postaci. Poczułem ogromną pustkę. Dlaczego? Kim ona jest? Kim ona jest dla mnie? Zakryłem twarz dłońmi, po czym uderzyłem z całej siły pięściom o ziemię. Na trawie wokół mojej zaciśniętej ręki powstał krąg ognia. Zawiał delikatny wiatr, który ugasił ogień.
- Po co tu przyszedłeś?!- Spytałem z wyrzutem w przestrzeń.
- Mnie też ciebie miło widzieć……. Bracie.- Odpowiedział mi głos z cienia. Zagrzmiało, spojrzałem w stronę, w którą szła dziewczyna. Teraz stamtąd leci gęsty dym. Pożar? Dlaczego ja tak tu siedzę? Rusz się! Ona tam jest! Pomórz jej! Rusz się!
- Już kończycie?- Spytałem spokojnie.
- Nie, to dopiero początek….- Usłyszałem głos zza siebie i poczułem jak gorąca ciecz spływa mi po szyi.
Otwarłem oczy i podskoczyłem z przerażenia. Ona położyła mnie z powrotem na kanapę.
- Ej, ej spokojnie, już wszystko jest ok.- Ten głos, otwarłem szerzej oczy i spojrzałem na nią. Jej włosy, usta, oczy….. to….. Znów ujrzałem przed sobą tę dziewczynę. To ona! To ona była przy drzewie!
- To ty….- Wyszeptałem cicho. Dotknąłem ręką jej policzek. Chwyciła moją rękę.
- Czy ty…. Czy… czy ty też to widziałeś?- Spytała w szoku. Pokiwałem tylko głową. Łzy zaczęły lecieć po jej policzkach, kiedy dopływały do mojej ręki natychmiast wyparowywały.- Prze…. Przepraszam- Powiedziała po czym wstała i odeszła od mnie. Usiadłem obserwując co robi. Podeszła do swojej komody. Otwarła jedną z szuflad, wyjęła jakąś kopertę i mi ją podała. Chciałem ją otworzyć, ale mnie powstrzymała.
- Zrób to kiedy będziesz gotowy, kiedy będziesz sam i nikomu o tym nie mów.- Tylko pokiwałem głową zapatrzony w jej oczy. Jakim cudem mogłem być dla niej taki chamski. Przecież ona jest taka delikatna, jak płatek śniegu.
- Yuki…- Podała mi rękę, spojrzałem na jej dłoń i podałem swoją.
- Chanyeol….- Uśmiechnęła się delikatnie, tak samo jak wtedy. Czuje się jakby ta chwila trwała wieczność. Spojrzałem na zegar. I może trwała zbyt długo. Powinienem wychodzić. Chyba mnie zrozumiała. Puściła moją dłoń i podprowadziła do drzwi. Kiedy miałem je otworzyć powiedziała ciche.
- Dziękuję…- Spojrzałem na nią ostatni raz i wyszedłem. Yuki. Hmmmm. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że Nidy wcześniej nie miałem okazji poznać jej imienia. Zapisując się tu czy choćby patrząc na tabliczkę wiszącą na drzwiach, wszędzie widniało tylko jej zacnie japońskie nazwisko. Wszedłem do baru i zamówiłem kawę. Siedząc tak zastanawiałem się cały czas nad tym co się wydarzyło u niej w gabinecie. Ona widziała to samo co ja? Tak….? Ale jak to możliwe. To nie mógł być sen, choć to byłoby najbardziej logiczne w tym przypadku. Tylko dlaczego ona też to widziała? Przypomniałem sobie o kopercie, którą mi dała. Wziąłem ja do ręki, chciałem otworzyć kiedy to sobie przypomniałem, że mówiła, że mam być sam. Czyżby tam było coś tak bardzo niebezpiecznego, że nikt nie może się o tym dowiedzieć? Bądź co bądź nie powinienem był używać swej mocy przy niej. Może mnie teraz uznać za jakiegoś mutanta czy coś innego, sam w sumie nie wiem. A co jeśli zleci zabicie mnie komuś? Nigdy nic nie wiadomo. Postanowiłem jak najszybciej udać się do domu i dokładnie przeanalizować zawartość koperty. Będąc już w  domu, położyłem kopertę na stole i jak taki głupek wpatrywałem się w nią zastanawiając się co jest w środku, a zarazem bojąc się ją otworzyć. Zrobiłem sobie jeszcze kawę do picia i zabrałem ją wraz z tajemniczą kopertą do salonu. Włączyłem telewizor, nie cierpię ciszy. Wtedy zawsze sobie uświadamiam, że jestem całkowicie sam. W końcu odważyłem się na ten ruch i otwarłem tą kopertę. Wyciągnąłem z niej kilka kartek. Że co? Po cholerę ona mi dała coś takiego? Co to ma znaczyć? Co to w ogóle jest? Bez sensu. Pogniotłem te kartki i rzuciłem przed siebie a one rozprzestrzeniły się po całym pomieszczeniu. Teraz to potrzebuję czegoś mocniejszego do picia niżeli kawa. Wstałem i wróciłem do kuchni, z lodówki zabrałem piwo i postanowiłem obejrzeć jeszcze coś w TV. Żeby jeszcze leciało coś w miarę ciekawego a tu takie nudy, że po prawie pół godziny skakania po kanałach ciekawsze okazało się pójście spać.
Obudziły mnie wpadające do pokoju promienie słoneczne. Niechętnie wyszedłem z łóżka, pierwsze co zrobiłem to otworzyłem ogromne okno, przez które można było zobaczyć prawie, że cały ogród. Do pomieszczenia dostał się lekki orzeźwiający wiatr. Wyszedłem z swojego pokoju i skierowałem się do kuchni, mijałem wielkie wiszące na ścianach korytarzy, portrety niczym te z filmów historycznych, na których zawsze były malowane całe rody, dynastie, królowie, książęta. Pięknie wpasowują się w panujący tu klimat. Jak się okazało w kuchni już ktoś był i przygotowywał śniadanie dla nas wszystkich. Zapach świeżej kawy roznosił się po pomieszczeniu. Usiadłem przy wielkim, drewnianym stole. Chwilę później dosiadło się jeszcze 3 chłopaków. Wiekiem nie różnią się znacznie od mnie. Wewnętrznie czuję, że ich znam. Tylko dlaczego nie rozróżniam ich twarzy? Wpatrywałem się jeszcze chwilę w nich dopóki jeden z nich nie przemówił.
- Coś taki nie w humorze Chanyeol?- Spytał najwyższy z trójki.
- Nie chce mi się gadać.- Odpowiedziałem szorstko. Dlaczego znowu nie rozróżniam swojego głosu?
- Daj jej spokój, ona jest jedną z nas…- Nie wiem dlaczego, ale jego słowa mnie zdenerwowały. Uderzyłem pięścią o stół, jednak tym razem ogień się nie wydobył z mojej ręki.
- Uspokój się..... hyung….- Powiedział drugi ze szczenięcym wzrokiem. Nagle do pomieszczenia weszło jeszcze paru ludzi. Wstałem od stołu. Popatrzyłem jeszcze parę razy po nich wszystkich. Mój wzrok zatrzymał się na niej. Patrzyła na mnie zdziwiona, z resztą jak wszyscy. Moje serce nagle przyśpieszyło. Nie mogę oderwać wzroku od jej twarzy.
- Chanyeol- sshi….. wszystko ok.?- Spytała swoim delikatnym głosem. Dopiero teraz zauważyłem, że pozostali już siedzą przy stole. Nagle doszedł do niej chłopak, objął ją ramieniem. Poczułem ogromy ból w sercu, z którym przyszła złość. Jestem wściekły, jestem wściekły na nią, jestem wściekły na niego, jestem wściekły na……. Siebie. Zacząłem iść w stronę wyjścia uderzając po drodze ją w ramię. Gdyby nie to, że stał obok niej ten chłopak pewnie by się przewróciła.
- Przepraszam……- Powiedziała cicho, jakby to była jej wina, że na nią wpadłem.
- Hyung, nie jesz?!- Krzyknął ten, który próbował mnie wcześniej uspokoić.
- Nie jestem głodny.- Odpowiedziałem szorstko, po czym wyszedłem z pomieszczenia. Kierowałem się długim korytarzem, który wyglądał jak labirynt. Długi i bez końca. Dotarłem do schodów, którymi zszedłem na sam dół. Otwarłem żelazne drzwi i znalazłem się czymś co wyglądało jak ogromna biblioteka. Poruszałem się między półkami z książkami aż w końcu znalazłem. Chwyciłem ją do ręki. Na okładce widniał znak. Otwarłem książkę. Okazała się być schowkiem imitującym książkę. W środku znajdował się klucz. Przez chwilę wahałem się czy go wziąć czy nie. W końcu go chwyciłem. Zamknąłem oczy zobaczyłem jej twarz….. przyśpieszone bicie serca….. znowu się waham. Rozejrzałem się dookoła. Czy to na pewno dobra decyzja? Spojrzałem na klucz, zacisnąłem go w dłoni i schowałem do kieszeni. Otwarłem oczy. Jestem w swoim łóżku. Rozejrzałem się dookoła. Nagle mnie coś natchnęło. Szybko wyskoczyłem z pod kołdry i pobiegłem do salonu. Zacząłem rozrzucać wszystkie rzeczy. Muszę to znaleźć. Nigdzie tego nie ma. Zmęczony opadłem na plecy. Spojrzałem w prawo. Pod kanapą. Szybko wstałem i odsunąłem mebel. Jest. Podniosłem pogniecione kartki i zacząłem je przeglądać jedna po drugiej. W końcu to znalazłem. Ten symbol. Taki sam jak na tej książce.  Przypominający wielką gwiazdę, nie bardziej błysk flesza. Usiadłem na kanapie. Spojrzałem na pozostałe rysunki. Korytarz z portretami, Wielka biblioteka, Dziedziniec i ogród, na środku, którego stoi drzewo. To drzewo pod, którym wtedy leżałem….. Jest jeszcze jeden rysunek, jest najbardziej tragiczny. Są tu ludzie, ludzie cierpiący z bólu. Ogień, mnóstwo ognia. Płomienie pożerają wszystko dookoła. W oddali widać drzewo pod, którym jest 3 mężczyzn. Kartka wypadła mi z ręki.~ Pomocy!..... Pomórz nam!..... Ratunku!..... Chanyeol!......~ Głosy, głosy wołające o pomoc. Nie mogę, Ten ból roznosi moją głowę, upadłem na ziemię zwijając się z bólu. Zacząłem krzyczeć. Nie mogę, nie mogę tego znieść…. Przestańcie! Głosy stają się coraz głośniejsze, coraz bardziej realne, zacisnąłem powieki z całej siły.
- Chanyeol!.......- Ten głos….- Chanyeol!...... Chanyeol wstawaj!- Poczułem jak ktoś mną potrząsa. Otwarłem oczy. Stoi nad mną starsza kobieta. Z jej oczu lecą łzy. Ukucnęła i mnie przytuliła.- Kochanie tak się martwiłam.- Mimowolnie też ją przytuliłem. Nagle poczułem jak z moich oczu wypływają łzy.
- Przepraszam, ja nie chciałem…- Powiedziałem delikatnym i dziecięcym głosikiem. Spojrzałem na swoje ręce. Czemu są takie małe?
- Już, już spokojnie kochanie. Mama jest przy tobie….
Otwarłem oczy, ból minął. Dotknąłem swojej twarzy. Czy ja….. czy ja płaczę? Wstałem z podłogi i skierowałem się do łazienki. Rzeczywiście płakałem, ale dlaczego?~ Już spokojnie kochanie, mama jest przy tobie~ Te słowa odbijają się echem po mojej głowie. Mama? Ale przecież….  Nagle usłyszałem głośne pukanie do drzwi, aż podskoczyłem na ten dźwięk. Wyszedłem z łazienki, po drodze do drzwi założyłem na siebie koszulkę. Spojrzałem przez wizjer. Nikogo nie ma. Aish te dzieciaki. Poszedłem do kuchni i nastawiłem wodę na kawę. Znowu głośne pukanie. Zły szybko podszedłem do drzwi i je otwarłem z impetem. Nikogo nie ma. Kiedy już je chciałem zamykać coś przykuło moją uwagę. Przez chwilę się wahałem jednak w końcu wyszedłem z mieszkania żeby to sprawdzić. Podszedłem do wind, na jednej z nich ktoś coś napisał. Jednak wcześniej tego tu nie było. Co to jest? Na pewno nie jest to koreański ani angielski. Zresztą nie wygląda mi to na żaden język. Zrobiłem temu zdjęcie telefonem. Huk. Spojrzałem w stronę, z której wydobył się ten dźwięk. Niczego tam nie ma. Znów spojrzałem na drzwi windy. Napis zniknął. Potrząsnąłem głową. Szybko wróciłem do mieszkania i zacząłem szukać numeru w komórce. Jest, teraz tylko kliknij zadzwoń. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał. Już zamierzałem się rozłączyć kiedy….
- Chanyeol- sshi?.....

Pojawił się 3 rozdział, może coś rozjaśnił, a może bardziej rozwalił system.
Jednak wiemy jedno...... (dramatyczna muzyka, werble itp.)
TO DOPIERO POCZĄTEK
Oczekujcie kolejnych rozdziałów i kolejnych zagadek.
Możecie pobawić się w detektywów z Wechikółu Tajemnic (kto ogląda/ał Scoobiego Doo?)
I piszcie w komentarzach wasze teorie spiskowe.....
Do zobaczenia? (my się nie widzimy...... Do napisania? ehhh nie ważne)
Pa!
SANDRA, ~Rosa~, NOONA












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz